W rozmowie z portalem tvpinfo Spurek przekazała ustalenia spotkania z Sinkevičiusem. Jej zdaniem Komisja Europejska widzi powody do interwencji. – Po rozmowie odniosłam dwa wrażenia. Pierwsze jest takie, że Komisja Europejska jest zdeterminowana do podjęcia działań – stwierdziła. – Rząd nie może dłużej powtarzać, że rozmawia z Komisją, która nie widzi nic złego w tej inwestycji. Wręcz przeciwnie, Komisja widzi wiele złego – dodała.
Jak jednak zaznacza, ze względu na biurokratyczne procedury może się okazać, że KE nie zdąży zakazać przekopu nim zostanie on ukończony. Inwestycja ma być bowiem gotowa już w 2022 roku.
– Druga sprawa to fakt, że musimy liczyć się z długim czasem trwania samej procedury naruszeniowej. W praktyce może to zająć miesiące, jeśli nie lata. To z pewnością słabość całego systemu UE – przyznała.
Mimo to, Spurek nie zamierza zaprzestać działań, które zmusiłyby polski rząd do wstrzymania prac na Mierzei. Jak zapewniła, będzie w tej sprawie współpracowała z kilkoma podmiotami. – Tak jak wszystkie moje działania, będę to więc konsultowała z moimi partnerami społecznymi, organizacjami pozarządowymi, Greenpeace'em czy stowarzyszeniem EkoUnia. Będziemy szukać pomysłów na to, co z tym zrobić – powiedziała Suprek.
– Moim celem jest więc zatrzymać tę patologiczną inwestycję i przywrócić w miarę możliwości stan poprzedzający rozpoczęcie prac – dodała.
Czytaj też:
"Nikomu nie musimy nic udowadniać". PSL odpowiada BosakowiCzytaj też:
Hormony podawane dzieciom w polskich szkołach? "Nie żałuję moich słów, ale je potwierdzam"